Jak donosi nieoceniony Dziennik, pan doktor G. mężnie się broni przed zarzutami o łapówkarstwo.
W obronie swej czci używa on argumentów logicznych:
Sam G. też wytykał prokuraturze, że nie potrafi obiektywnie podejść do jego sprawy. Lekarz podkreślał, że na żadnym z filmów nie żąda łapówki. Wniósł, by sąd obejrzał także te filmy z ukrytej kamery, na których odmawia on przyjmowania kopert. Dodał, że "nie może obciążać swoich chorych" i że nie może "przyporządkować danej koperty do danego pacjenta". "Nigdy nie wiem, co jest w takiej kopercie" - zaznaczył.
Sam fakt, że koperty od pacjentów przyjmuje jest dla pana G. czymś naturalnym.
Ot, jajko-niespodzianka.
Redaktorom Dziennika też wydaje się to chyba naturalne, bo akurat tego fragmentu zeznań dzielnego kardiochirurga nie komentują.
Jasne! Idzie się do lekarza, to się niesie ze sobą jakąś kopertę.
Siedem lat temu wyjechałem z Polski między innymi z powodu takich różnych doktorów G.
Prowincjonalnych wieśniaków niszczących opinię o lekarzach swoim bezczelnym i prymitywnym łapówkarstwem.
Znałem metody, wiedziałem na czym można zarobić, ale nie chciałem.
Nie chciałem pisać lewych kwitów, produkować lipnych rencistów, zapewniać Sądów, że zdrowi bandyci cierpią na depresję.
Nie chciałem być doktorem G.
Wyjechałem do Szwecji. I wiecie co?
Tu, w kraju cywilizowanym, nie ma miejsca dla takich łobuzów, jak ten G.
Tu żaden pacjent nie przychodzi do lekarza z kopertą o niejasnej zawartości.
Tu pielęgniarka wchodząca do gabinetu, kiedy pacjentka grzebie w swojej torebce, nie czerwieni się, bo wie, że ta pacjentka co najwyżej szuka jakiegoś wyniku badania albo chce pokazać lekarzowi, jakie zażywa lekarstwo.
Oczywiście, zdarza się jakiś pomniejszy G., co to narkomanom wystawia za kasę recepty na leki, czy machnie jakieś lewe zwolnienie. Ale to są wyjątki.
Pan G. zachowuje się tak, jakby jego postawa miała stanowić regułę.
I tak myślą polscy pacjenci.
Brałem czy nie brałem. Oni wiedzieli, że jak sobie kupiłem rasowego psa, to to było za łapówki. Niby byłem tylko stażystą i żaden z idiotów opowiadających o moich łapówkach sam by mi jej nie wręczył, bo po co dawać coś stażyście, ale oni "wiedzieli".
Samo zacytowane wyznanie, że "nigdy nie wie, co jest w takiej kopercie" powinno być podstawą do pozbawienia łobuza prawa wykonywania zawodu.
Nie będzie.
Pewnie w ogóle mało kto to zauważy, a jeszcze mniej będzie tych, których bezczelność łapówkarza zadziwi.
Tak pacjentów, jak kolegów lekarzy, pragnę zapewnić, że w kraju bez doktorów G. pracuje się znacznie przyjemniej. Nikt kopert nie przynosi i nikt kopert nie oczekuje.
I chyba nie znalazłoby się tu nikogo, kto tego typu kanalię brałby w obronę.
Nawet, jeśli kanalia byłaby wrogiem kogoś w rodzaju Zbigniewa Ziobro. Kimś z watah do wyrżnięcia.
Bo to się, po prostu, nie mieści w standardach społeczeństw cywilizowanych.