Tuż po zwycięskich wyborach i wyzwoleniu Polski spod bizantyjskich rządów PiS, funkcjonariusze rządu miłości zapowiadali koniec praktyk stosowanych wobec funkcjonariuszy BOR przez pisowskich satrapów. 
Czwartek, 17 stycznia (08:53)Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu są od tego, by zapewnić bezpieczeństwo VIP-om, a nie od tego, by robili zakupy, wyprowadzali psa, czy byli traktowani jak niańka czy lokaj - mówił Adam Rapacki, gość Kontrwywiadu RMF FM. Wiceszef MSWiA dodał, że od dziś borowcy mają prawo powiedzieć "nie" i zawiadomić o tym swojego przełożonego....
Przejdźmy do spraw - tych, których los zależy bezpośrednio od pana. Kiedy funkcjonariusze BOR-u przestaną być lokajami i skończy się np. to wyprowadzanie psów - najważniejszych zwierząt najważniejszych osób w państwie.
Już przestają być lokajami. Kategorycznie zabroniliśmy, aby realizowali tego typu czynności na rzecz osób chronionych. Funkcjonariusz BOR-u jest od tego, aby zapewnił bezpieczeństwo VIP-owi, a nie od tego, żeby biegał, robił zakupy, wyprowadzał psy, czy wręcz był traktowany jako niańka, lokaj. To nie licuje z etosem służby, honorem. Zupełnie inne zadania przed nimi stoją.
Czyli od dziś mogą bezpiecznie, bez niebezpieczeństw poniesienia konsekwencji odmówić: "Nie będziemy wozić w ramach zupełnie innych niż obowiązki służbowe służbowym samochodem"?
Tak. W tych przypadkach mają obowiązek zgłosić to swojemu szefowi, a szef czy minister spraw wewnętrznych podejmuje odpowiednie rozmowy z osobą chronioną, aby to załagodzić to w sposób pokojowy i dać wyraźny sygnał, że nie takie jest zadanie funkcjonariuszy BOR-u.
Mówimy, że to jest od teraz? To sformalizowana decyzja?
Tak.
 Przyklaskiwali temu krytyczni wobec obalonej dyktatury postępowi dziennikarze: 
Mądrzejsi przed nową szkodą, Jerzy Domański 
Ilu ochroniarzy musi mieć ekspremier Kaczyński, by zbyt boleśnie nie dotknęła go fala entuzjazmu ze strony społeczeństwa? Kiedyś miał kilkunastu, a borowcy byli traktowani przez dygnitarzy PiS jak prestiżowy dodatek do funkcji. Panowie od wszystkiego, tacy, co to i po zakupy skoczą i na wakacje z VIP-em pojadą. Przerwanie tej paranoi w czystej postaci uważane jest przez byłych właścicieli byłej IV RP za niebywałą szykanę, a przez zaprzyjaźnione z nimi media za tani chwyt ze strony PO. Czy można tej przypadłości jakoś zaradzić? Chyba tylko dobrą radą. Są firmy, które mogą PiS-owskim frustratom zapewnić nawet cały tabun ochroniarzy. Wystarczy zapłacić. Byle nie z budżetu. 
  
W dzisiejszym Dzienniku ukazał się bardzo interesujący artykuł o tym, jak to premier „kiwa swoich kolegów”
Czytamy w nim m.in.: 
Jeśli wokół boiska stoją już BOR-owcy gotowi do hasania za piłką po krzakach, to znak, że za chwilę przyjedzie jedyny napastnik drużyny rządowej Donald Tusk. Inni gracze są już rozgrzani, kiedy na parking koło boiska zajeżdża czarne bmw z kogutem na dachu. Ochroniarz otwiera drzwi i z limuzyny wyskakuje Prezes Rady Ministrów w korkach, getrach, spodenkach i czerwonej koszulce reprezentacji Polski.  
Po chwili 61-letni Fedorowicz biegnie w krzaki, bo piłka wyleciała za ogrodzenie. BOR-owcy są jednak szybsi w wyciąganiu futbolówki z chaszczy.  
Nie wiem, ilu borowców zgłaszało swoim szefom skargi na wykorzystywanie w charakterze chłopców od piłek, nie wiem też, ile wpłynęło zgłoszeń o wymuszaniu na nich jazd samochodem w ramach innych niż obowiązki służbowe.
Nie wiem wreszcie, czy kontrwywiadowcy z RMF są równie zbulwersowani takimi faktami, jak kiedyś fotografiami borowików pomagających nieść jakiejś pani minister siatki z zakupami. 
Strach pomyśleć, ilu funkcjonariuszy BOR pociągnie do odpowiedzialności Adam Rapacki i jakie wyciągnie od nich konsekwencje za niedopełnienie obowiązku zgłaszania „tych przypadków”. 
Ech tam, nie ma obawy! Przypuszczam, że bardziej prawdopodobne jest to iż wiceminister Rapacki ćwiczy mężnie z grupką borowców, aby któregoś pięknego dnia móc wbiec na boisko i...
nie, nie, to tak śmiałe, że aż zuchwałe...
tak kopnąć piłkę do Premiera, aby ten mógł ją wstrzelić do bramki obok udającego interwencję bramkarza.